...Ewy Wachowicz
Do Krakowa przylecieliśmy 10 kwietnia 2014 późnym wieczorem. Nocleg zapewniony mieliśmy w Hotelu Hilton.
Do Krakowa przylecieliśmy 10 kwietnia 2014 późnym wieczorem. Nocleg zapewniony mieliśmy w Hotelu Hilton.
Moja przygoda rozpoczęła się następnego dnia, w piątek 11
kwietnia. Był to dzień bardzo intensywny. Postanowiliśmy też, ze względu na to,
że nagranie miało się odbywać około godziny 19, zwiedzić chociaż małą część pięknego Krakowa. Zaczęliśmy od Wawelu, który widać już z hotelu, a spacerkiem
to niecałe 15 minut.
Widok na Wawel
Kościół Mariacki na Starym Rynku
Potem ruszliśmy
na Stary Rynek. Na Starym Rynku byliśmy w Kościele Mariackim. Widzieliśmy
pomnik Adama Mickiewicza.
Zwiedziliśmy Sukiennice, które w swoich podziemiach kryją rezerwat archeologiczny:
„Śladem europejskiej tożsamości Krakowa”. Został on „wydobyty”, aby umożliwić
poznanie burzliwych dziejów średniowiecznego Krakowa. Szlak turystyczny w
Podziemiach Rynku wiedzie pomiędzy kamiennymi i ceglanymi murami piwnic dawnych
obiektów handlowych, takich jak: Kramy Bolesławowe, Kramy Bogate, Waga Wielka i
Sukiennice. Dobrze zorganizowane Muzeum pozwala wyobrazić sobie życie codzienne
tamtego Krakowa, zobaczyć, jak kiedyś budowano drogi a także zdać sobie sprawę
z niesamowitego procesu, jakim było podnoszenie terenu Rynku na przestrzeni
kilkuset lat.
Sukiennice
Byliśmy w pijalni
i jednocześnie sklepie Wedla, gdzie skusiałam się na mega pyszną czekoladę z kawałkami kandyzowanej
pomarańczy i imbiru.
Na Starym Rynku
pachniało wędliną, ciastem drożdżowym, chlebem. Czuć było nadchodzące Święta
Wielkanocne. Świadczyły o tym palmy, wysokie niemalże jak Sukiennice. Przy
stoiskach byliśmy częstowani wędzonymi szynkami, oscypkami, sernikami, chlebem
ze smalcem i ogórkiem kiszonym. Kraków to bardzo gościnne i ciepłe miasto.
Palmy i stoiska na Starym Rynku
Następnym punktem
wycieczki był Kopiec Kościuszki. Widok jaki z niego się rozpościera jest imponujący i rozciąga
się na cały Kraków. Nie polecam jednak tej wycieczki tym, którzy mają lęk
wysokości, bo spiralne wejście i „urwany” widok mogą wywoływać dreszcze.
Kopiec Kościuszki
Widok na Kraków z Kopca
Kościuszki
Do hotelu
wróciliśmy zmęczeni, ale zadowoleni. Przede mną było jeszcze spotkanie i nagranie
u Ewy. Spakowałam
więc rzeczy na przebranie i wyruszyliśmy do domu Ewy.
Trochę nam sie
pomyliły autobusy, ale po spotkaniu miłej pani, która nam podpowiedziała jak
jechać, dotarliśmy na miejsce.
Myśleliśmy, że
jesteśmy spoźnieni, ale okazało sie, że Ewa jeszcze coś dogrywa i to nawet
dobrze się składa, że przyjechaliśmy później.
Dostaliśmy kawę,
mogliśmy porozmawiac z ekipą Ewy, która całkiem fajnie rozluźniła atmosferę i
mój stres po mału znikał. Potem wbiegła do salonu Ewa, wesoła, uśmiechnięta z
talerzykami z ciastkiem. Przywitała się serdecznie z nami i chwilkę
rozmawialiśmy, potem gdzieś zniknęła.
Ewa wykorzystała w programie dwa moje przepisy na: kruche tartaletki z orange curd oraz sałatkę z avokado i granatem z limonkowym dressingiem.
Moja
tartaletka w wykonaniu Ewy Wachowicz
Po niecałych 30
minutach kazano mi się przebrać i wejść na piętro, gdzie jest właściwa kuchnia
i słynny stół, przy którym jest nagrywany program. Ale najpierw zrobiono mi
makijaż i ułożono włosy. W międzyczasie pojawiła się Ewa, od ktorej
dowiedziałam się troszkę o Jej wyprawie do Turcji na górę Ararat i o odmrożonej
stopie.
Potem zawołał mnie pan dźwiękowiec, aby założyć mi mikrofon. Było zabawnie ;-) Nagranie czas zacząć.
Siadam przy stole, ciągle coś się dzieje, ustawiają kamery, sprawdzają dźwięk. Reżyser poucza pokrótce co robić, w którą kamerę patrzeć, jednakże nie narzuca niczego, co mam mówić...
Na przeciwko mnie
siada Ewa, uderzenie klapsa i już!! Nie bedę pisać, o czym rozmawiałyśmy, bo to
będzie w odcinku nadawanym 3 maja, w Polsacie, o godz. 10.15.
Na szczęście
robimy 2-3 duble, ale mówią, że poszło sprawnie i całkiem fajnie. Uffff....jak
dobrze, że już koniec. To mój pierwszy telewizyjny epizod, mały, ale bardzo
emocjonujący. Nie zazdroszczę Ewie, bo
to ciężka praca.
Za udział w
programie Ewa wręczyła mi nagrody:
wszystkie swoje 4 książki z dedykacją, Jej
słynną miarkę i siekaczkę do ciasta i duży kosz ze słodyczami, które firmuje
swoim nazwiskiem. Ja również miałam dla niej prezent – własnoręcznie
wykonaną torbę z filcu, torbę ekologiczną na zakupy i mogłam mój prezent wręczyć Ewie na wizji!
Była to dla mnie
najwspanialsza przygoda, która mi się ostatnio przytrafiła, za którą jeszcze
raz dziękuję bardzo Ewie i organizatorom i zachęcam innych do spróbowania, bo
naprawdę warto!
Ewa, pomimo
całego dnia pracy i nagrań w godzinach wieczornych, była nadal uśmiechnięta i
radosna.
Autorzy zdjęć: Iwona i Maciej Jakubowscy
Bardzo ciekawa relacja, za szybko sie skonczyla, moglabym jeszcze czytac i czytac. Oj wyobrazam sobie jaki to byl stres. Dobrze, ze wszystko poszlo sprawnie. Pozdrawiam i prosze o kolejne recenzje :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Pomimo stresu warto było zobaczyć jak to jest po tej drugiej stronie ekranu, a jeszcze możliwość zwiedzenia Krakowa dopełniła cały wyjazd. Pozdrawiam Cię serdecznie :-)
OdpowiedzUsuń